"Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy od bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę. Było późne popołudnie i kramy powroźników i rymarzy były już zamknięte, a uliczka pusta. Było ciepło, a człowiek ten miał na sobie czarny płaszcz narzucony na ramiona. Zwracał uwagę" - tak rozpoczyna się opowiadanie "Wiedźmin" Andrzeja Sapkowskiego, które dało początek siedmiotomowemu cyklowi przygód tytułowego bohatera. Przygód, które zyskały sobie ogromną, międzynarodową popularność, a wśród licznych zwolenników literatury sf wręcz kultowy status. Książki Sapkowskiego zaczęto nawet porównywać do prozy Tolkiena, absolutnego mistrza i niekwestionowanego prawodawcy gatunku fantasy. Znaleźli się tacy (i nie jest ich wcale tak mało), którzy sagę o Wiedźminie cenią bardziej niż "Władcę Pierścieni". Geralt z Rivii, bohater z krwi i kości, pełen bardzo ludzkich wahań i sprzeczności, jest im dużo bliższy od baśniowych hobbitów, w których świecie zawsze wiadomo, gdzie jest dobro, a gdzie zło. Geralt to mentalnie typ na wskroś współczesny, rozdarty wewnętrznie outsider, duchowy wyrzutek o zachwianym poczuciu tożsamości. Zbyt ludzki jak na wiedźmina, zbyt groźny i tajemniczy jak na człowieka. To ktoś, kto zawsze i wszędzie wzbudza nieufność. "Zwraca uwagę", ale raczej w tym pejoratywnym znaczeniu, chociaż stara się kierować zasadami honoru i chronić ludzi przed zagrożeniami, którym sami nie mogą podołać. Geralt czuje, cierpi i rozumie często więcej niż pogardzający nim ludzie. Dlatego dochodzi do wniosku, że są oni gorsi od niejednego monstrum, z którym musiał walczyć. Okrutni, bezwzględni, podli, zakłamani, chciwi - jakże trudno im służyć zgodnie z kodeksem Wiedźmina. Fenomen popularności cyklu Sapkowskiego sprawił, że było tylko kwestią czasu, kiedy po sagę o Wiedźminie sięgnie kino. Przymiarek i "wstępnych rozmów" nie brakow